Strażak i psychoterapeuta – co mają ze sobą wspólnego?

W tym tygodniu był 11 września, czyli rocznica tragicznych wydarzeń na Word Trade Center. 11.09.2003 – jeden z tych dni, w którym świat zamiera w przerażeniu, rozpaczy i niedowierzaniu. Moment, w którym doświadczamy najtrudniejszych i najbardziej bolesnych części życia – ludzkiego okrucieństwa, zagrożenia i śmierci. Doświadczamy kruchości życia. Moment, który budzi w nas refleksję nt. sensu życia i stawia najgłębsze pytania dotyczące istnienia, Istnienia przez duże I.

To co budzi moją refleksję to, poza oddaniem hołdu tym wszystkim strażakom, którzy zginęli, którzy poświęcili swoje życie ratując życie innych, taka przychodzi mi myśl: jest coś podobnego w naszym zawodzie – my też jesteśmy, na głębokim poziomie po to, by pomóc naszym pacjentom uratować swoje życie.

Swego czasu miałam przywilej pracować z pacjentem, który był strażakiem. Dzielił się ze mną m.in. tym jakie są procedury ochrony siebie przed akcją, w trakcie akcji i po akcji. Szczególną moją uwagę przykuła informacja nt tego co trzeba robić po akcji. Jeśli dobrze pamiętam – trzeba wyprać wszystkie części odzieży, które miało się na sobie i dokładnie umyć każdą część swojego ciała. Z uwagi na toksyny, które wydzielają się podczas pożaru i które osadzają się i nadal oddziałują na człowieka pomimo tego, że już nie widać żadnego ognia, żadnego dymu, już nawet nie jest się w miejscu zdarzenia. Procedura, która pomaga poradzić sobie z tym doświadczeniem i ochronić siebie. Moja pomoc temu strażakowi polegała oczywiście na zatroszczeniu się o jego uczucia w związku z tym czego doświadczał w pracy. Bo o ile mieli w tej jednostce opracowane strategie na ochronę swoich ciał (somy), o tyle nie mieli (a przynajmniej on nic o tym nie wiedział) wskazówek jak zaopiekować się swoją duszą (czyli psyche), nie mówiąc już o swoich duchu (czyli pneumie), bo akurat uznawał tę część swojego istnienia. Naszym głównym obszarem wspólnej pracy była psyche i świat emocji. Niesamowity, młody mężczyzna, który później odważył się w swojej pracy rozpocząć proces troszczenia się o psyche i wprowadził nowy punkt „procedury ochronnej po akcji” – m.in. dzielenie się i rozmawianie ze swoimi kolegami o tym jak przeżywają to co się działo ”przed chwilą” w czasie akcji i co dzieje się z nimi „teraz” po akcji.

Jakie my psychoterapeuci mamy „ochronne procedury przed, w trakcie i po akcji” ? Co w naszym zawodzie potrzebujemy, żeby móc być pomocnym i jednocześnie dbać o siebie? Pomagać i jednocześnie robić wszystko, żeby „nie zginąć”? Przecież my również na co dzień obcujemy z cierpieniem ludzkim, słuchamy o cierpieniu, widzimy cierpienie. Chłoniemy to całymi sobą, w jakimś sensie tak jak u strażaków to „zostaje na nas”. Czy masz swoje „ochronne procedury” ? Jakie masz sposoby na zaopiekowanie się sobą? Po co sięgasz? Jak się regenerujesz? Czy i jak dbasz o swoje ciało, które wielokrotnie spędza wiele godzin w fotelu? Jak troszczysz się o swoją somę, psyche i pneumę?

Od jakiegoś czasu zgłębiam tematykę neurobiologii i neuroplastyczności naszego mózgu. Jestem pod wielkim wrażeniem tego, jak człowiek jest stworzony, jak potężna, złożona i doskonała to „maszyna”. Jestem podekscytowana tym, że nauka dostarcza nam tak potężnej wiedzy nt temat złożoności i funkcjonowanie tego ”bytu/istoty” jaką jest człowiek. Wiedza ta pomaga nam mądrzej dbać o siebie, świadomie wpływać na te złożone procesy, które w nas zachodzą. Zarządzać sobą poprzez podejmowanie konkretnych zachować i wpływać na optymalne funkcjonowanie nas „w całości”.
Nie do końca byłam kiedyś świadoma jak potężne narzędzia mamy zawsze przy sobie – świadome oddychanie, świadoma higiena mentalna, świadomy ruch, najogólniej mówiąc świadome przyglądanie się swoim różnym nawykom we wszystkich wymiarach i dokonywanie korekt.

Wiele lat przeżyłam nie doceniając wagi nawyków związanych z higieną snu, higieną odżywiania się, higieną myślenia, higieną aktywności fizycznej, higieną informacyjną itp. A przecież nasz dobrostan psychiczny jest skutkiem szeregu naszych działań.

My psychoterapeuci szczególną uwagę przywiązujemy do stanów emocjonalnych. Próbujemy zgłębiać tajniki procesów psychicznych. I bardzo dobrze, i świetnie, i wspaniale. Jednocześnie czy świadomie kreujemy swój dobrostan wykorzystując „resztę nas”.
My psychoterapeuci, zwłaszcza z nurtów psychodynamicznych, lubimy myśleć, że najpierw trzeba się zająć sferą wewnętrznych konfliktów, bo to co wewnątrz objawia się na zewnątrz. I pewnie, trudno się z tym nie zgodzić. Jednocześnie wiemy, że podejmowanie konkretnych zachowań wpływa na funkcjonowanie naszego mózgu i przez to na nasze stany emocjonalne. Jak potężnym narzędziem jest zwykły spacer, jak potężnym narzędziem jest świadome oddychanie, jak potężnym narzędziem jest świadome karmienie się treściami życiodajnymi, o sensownej diecie już nie wspomnę

Używam potężnych słów. Zastanawiam się dlaczego? Przypuszczam, że właśnie dlatego, iż przez zbyt wiele lat nie doceniałam tych aspektów. Pewnie dlatego, że nie rozumiałam, nie dowierzałam, że to naprawdę działa. Zawsze uwielbiałam „rozkminy psychologiczne”. Dzisiaj wiem, że oprócz tego ważne są wszystkie pozostałe aktywności. Dzisiaj też rozwój technologii, a przez to możliwość obrazowania tego co dzieje się w naszym ciele, w naszych mózgach, dostarcza dowodów, nie tylko na to, że to działa, ale również precyzyjne informacje o tym jak to działa?
Czy ja korzystam z tej wiedzy? Czy wybieram mądrość (= zastosowanie wiedzy w praktyce) czy „głupim się urodziłem i jeszcze głupszym zamierzam umrzeć”No niestety, często widzę swoją własną głupotę i boli mnie wtedy … nie tylko mózg
Ale pociesza mnie wówczas fakt neuroplastyczności – po upadku zawsze mogę się podnieś i robić kolejne, tym razem, pozytywne połączenia w owym mózgu. Wiedząc, że nie wszystko stracone i każdy mój mądry ruch przyniesie dobre rezultaty.

Jako ludzie potrzebujemy siebie nawzajem, warto otaczać się i być osobą, która dba o dobrostan psychiczny. „Grupa kolegów po fachu”, z którymi mogę dzielić się swoimi zmaganiami zawodowymi i otrzymać wsparcie to cel grup superwizyjnych. Superwizja może być pomocna m.in. w tym, żeby móc zobaczyć coś czego sami nie jesteśmy w stanie zobaczyć, albo poradzić sobie / zaopiekować się sobą w związku z tym co właśnie zobaczyliśmy. Lubię myśleć o superwizji jako o środowisku, w którym uczestnicy mogą razem stworzyć bezpieczne miejsce i jak strażacy poprzez rozmawianie udzielać sobie wzajemnego wsparcia nie tylko na poziomie analizy przypadku i koncentrowania się na technikach terapeutycznych (choć oczywiście to też jest ważne). Nie trzeba nikogo przekonywać o wartości takiego wsparcia.
Jeśli jesteś zainteresowany taką formą superwizji, szukasz takiego miejsca, to zapraszam do udziału w superwizji grupowej online z Gorgonią Wróbel-Sucharską – certyfikowaną superwizorką Polskiego Towarzystwa Psychologicznego.

Agnieszka Kamińska
Psycholog, psychoterapeuta
Polski Instytut ISTDP SENTIO

 

Link do grupy superwizyjnej: https://polskiinstytutistdp.pl/produkt/grupa-superwizyjna-online-2023-2024/

 

Your cart is currently empty.